Wikipedia napisała: „Nie jest znany sposób, w jaki środek homeopatyczny miałby leczyć. Sceptycy oraz przeciwnicy homeopatii tłumaczą pewną skuteczność leczniczą środków homeopatycznych efektem placebo lub jako rezultat myślenia magicznego”.
Nie jestem homeopatą. Nie zdążyłem zrobić specjalności. Jeszcze nie. Bo nie wiem czy kiedyś tego nie zmienię. Ciągle robię kolejny kurs, kolejną szkołę i nie umiem tego zatrzymać. Może na homeopatię przyjdzie czas.
Nie stosowałem nigdy homeopatii, za to doskonale wiem jak wykonuje się homeopatyczne leki. Ponieważ opisów tłumaczących to jest w sieci bardzo dużo. I równie dużo filmów. Ograniczę się do krótkiego, schematycznego przypomnienia. Substancje roślinną lub chemiczną, rozpuszcza się w wodzie w stosunku 1:100. Czyli na przykład mililitr soku z orzecha włoskiego na 100 mililitrów wody. Otrzymujemy wtedy roztwór o stężeniu 2D lub jeśli ktoś woli 1C. Następnie z produktu, który otrzymaliśmy znów bierzemy mililitr i rozcieńczamy go w 100 ml wody. Otrzymane rozcieńczenie to 2C. Po tym rozcieńczeniu następują kolejne, a po nich następne bardziej skuteczne leki.
Dziwne co?
Paradoksem jest natomiast to, że im substancja roślinna jest bardziej rozcieńczona, tym jest skuteczniejsza i działa na szersze spektrum objawów chorobowych. Działa? Musi działać skoro w niektórych krajach stosuje się homeopatię także w weterynarii. Ale jak? Załóżmy, że rozpuścimy w szklance czarną farbkę plakatową. Weźmiemy kroplę czarnej zawiesiny i wrzucimy ją do 200 litrowej beczki wody. Następnie z tej beczki pobierzemy jeden mililitr roztworu i rozcieńczymy to w kolejnej 200 litrowej beczce wody. Efektem będzie czysta woda nie wykazująca śladów czarnej farby. Będzie też dobra w smaku i nie będzie miała ani zapachu ani koloru czerni Normalna woda – która zgodnie z zasadami homeopatii będzie silnym lekiem.
Leki homeopatyczne wykonuje się w ściśle określony sposób wg ustalonych zasad. Rozcieńczaniu musi towarzyszyć wstrząsanie. Na potrzeby tego posta maksymalnie to uprościłem. Celem tego artykułu nie jest jednak opisywanie Wam poszczególnych faz rozcieńczeń. Ja skupię się na zadaniu sobie pytania –
dlaczego leczy coś – czego prawie w ogóle nie ma ? Tej zasadzie przecież wyraźnie zaprzecza logika. W trakcie rozważań pojawiło się w mojej głowie pytanie
czy bardzo małe ilości substancji mogą wpływać na nasze zdrowie. Mówiąc bardzo małe mocno przesadziłem bo są to ilości mierzone na pojedyncze cząsteczki.
Moje zdanie poznacie w poniższej części artykułu i nie ukrywam, że chętnie zapoznam się z Waszym.
Jakiś czas temu pisałem artykuł o czosnku. Wspomniałem wtedy, że w czosnku znaleziono ok 2 tysięcy związków chemicznych. Mówimy tu oczywiście o substancjach, które w ogóle mają jakąś ilość. Bo jak sądzę drugie tyle może ukrywać się ciągle jeszcze w czosnku i czekać na swoje odkrycie. Podobnie jest z szyszką chmielu. Źródła naukowe podają, że zidentyfikowano w niej ok 300 czynnych substancji. Tu też jestem gotów na osąd, że odkryto tylko to co da się wyodrębnić.
Zakładam, że w roślinach istnieje dużo więcej związków niż ich się wykrywa i bada. Mogą być przecież nietrwałe. Mogą utleniać się w krótkim czasie, lub neutralizować po „uśmierceniu” rośliny. Wyobraźcie sobie ząbek czosnku podzielony na 2 tysiące części. Spójrzcie realnie poprzez ten eksperyment na ilości substancji, które mogą wpływać na zdrowie. 2 tysiące związków chemicznych w jednym ząbku czosnku – i co by było gdyby odkryto, że tylko jeden jedyny związek chemiczny z czosnku poprawia nasze samopoczucie w przeziębieniu lub grypie.
Czy wobec powyższego – możliwe jest by kolejne tysięczne rozcieńczenie jakiegoś związku, uzupełniało nam jakiś deficyt w diecie?
Czy możliwe by taksyna lub efedryny zawarte w częściach cisu, po milionowym rozcieńczeniu, wypełniały nasze komórki pojedynczymi cząsteczkami jednocześnie chroniąc nas przed rakiem? Rak – którego użyłem do powyższego przykładu – to efekt skojarzenia z cisem, gdyż właśnie związków zawartych w tym drzewie
używa się do produkcji leków służących w chemioterapii. Pisałem o tym osobny artykuł, którego treść Wam gorąco polecam.
Podsumowując – nawet najmniejsze kontakty z przyrodą, zostawiają w nas trwałe ślady wpływające na nasze zdrowie. Wiem, że moje przypuszczenia są prawdziwe. Wiem to stąd, że znam rośliny. Ba! Nie trzeba ich rozcieńczać by ich związki wchłonąć do organizmu.
O Tym też pisałem osobny post omawiając konwalie majową, tuję i naparstnicę. Jestem związany z naturą i ciałem i duchem. Gdy spaceruję, prostuję pozaginane gałązki roślin. Zbieram z roślin to co chcą mi dać. Wszystkie mają mikroskopijne włoski, które haczą skórę a intuicja podpowiada mi gdzie mogę dotknąć. Ta wymiana energetyczna jest częścią prawa natury, a jego źródłem jest sama natura. Mogło by tak pozostać bo jest sprawdzone i dobre, ale ingerencja człowieka ten stan zmienia.
Postęp cywilizacyjny w rozumieniu naturopaty, nie koniecznie dąży do szczęścia. Rozważmy przykładowego ziemniaka, z którego modyfikacje genetyczne uczyniły bardziej produkt na gumę do żucia, jak smaczną część obiadu.
Do rozważań i opisu wniosków serdecznie zapraszam.
Do produkcji leków homeopatycznych używa się nie tylko roślin ale także różne inne „rzeczy”. M.in. kwarc, muszle ostryg, jad żmij, organiczne części zwierząt, i minerałów.
Fotografia poglądowa – szczyt dziewanny wielokwiatowej w okresie rozkwitu – lipiec 2020