Błędne koło chorowania…

Sposób widzenia choroby przez pacjentów ma decydujący wpływ na jej przebieg i czas trwania. Wniosek ten, to także wynik eksperymentów na sobie samym i wszystkich, którzy dobrowolnie zechcieli podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami. Wszystkich, którzy odrzucili reguły logiki i zaufali sobie samym oraz wszechmocnej naturze. Od niemal trzydziestu lat obserwuję procesy chorowania i zdrowienia. Sposób w jaki człowiek pojmuje własną chorobę tworzy błędne koło, które po pierwsze przedłuża czas trwania chorób, po drugie nasila ich objawy i po trzecie prowadzi do nawrotów. Tymczasem istnieje metoda by przechorować każdą chorobę w sposób, który zapewnia skrócenie czasu każdej terapii, uniknięcie najbardziej uciążliwych jej skutków, a co najważniejsze pożegnanie się z nawrotami. Metodę tą postanowiłem opisać dla wszystkich, którzy otwarci są na podjęcie walki z własną chorobą w oparciu o naturalne zasoby własnego organizmu. Dzieląc się tym z Wami, mam nadzieję, że metoda ta pomoże wielu z Was, że wzmocni Wasze systemy przetrwania, że poszerzy Wasze horyzonty pojmowania tego, co dzieje się w obrębie własnego organizmu. Zapraszam do dyskusji gdzie z przyjemnością przyjmę również słowa krytyki, których nie brakuje wśród racjonalistów, z którymi my – naturopaci nie koniecznie mamy wspólne tematy. Z definicji racjonalizowanie – to mechanizm obronny ego – którego doświadczą wszyscy ci, którzy zapewne nie wytrwali czytając ten artykuł do tego momentu. Jeśli więc czytasz dalej – czuj się wyróżniony/a, bo Twoja świadomość otwarta jest na prawdy nie poparte dowodami naukowymi. Zasadą priorytetową – którą koniecznie trzeba zrozumieć jest to – że choroba jest częścią każdego z nas, i tym samym przechorowywanie chorób jest częścią każdego z niemal ośmiu miliardów istnień ludzkich zamieszkujących kulę ziemską. O ile uwierzyliśmy w to, że musimy się przeziębiać, łapać infekcje sezonowe, grypy, anginy czy infekcje wirusowe wielu dziecięcego, o tyle nie możemy uwierzyć w to, że każda inna choroba jest nam w jakiś sposób potrzebna, a przede wszystkim to za jej pośrednictwem ciało ujawnia nam swoje subtelne informacje. Należy więc głębiej zastanowić się – co zrobić – by chorobę przejść jak najłagodniej i zabezpieczyć się przed ponownym jej wystąpieniem. Kluczem do rozważań w tej kwestii jest oczywiście świadomość, którą każdy z nas ma, ale nie zawsze w parze idzie ze sobą posiadanie i używanie. Rozumieć należy to tak, że każdy pacjent powinien dokonać wyboru i podjęcia właściwej decyzji. Trzeba więc przeanalizować własny schemat myślowy i odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania: „czy chcę się leczyć ?”, „czy chcę wyzdrowieć ?”. O ile głupio brzmią te pytania w w niepopartym żadnym przykładem opisie, o tyle warto przypomnieć sobie wizytę u lekarza, gdzie w poczekalni spotyka się znajomych. Przypomnijcie sobie przykładową sytuację bo zapewne każdy z Was w podobnej uczestniczył, lub przynajmniej o niej słyszał. Dialogi między znajomymi przebiegają zawsze w podobny sposób. Pacjenci prześcigają się w osiągnięciach jakie zdobyli podczas leczenia. Posłużę się tu fikcyjną sceną opartą na wielu realnych obserwacjach. Niech bohaterkami tego krótkiego „filmu” będą dwie emerytki. Opowiadają sobie wrażenia z leczenia. Gdy jedna mówi, że bolały ją plecy – ta druga szybko doda że ją bolały i plecy i ręce. Gdy jedna opowie, że dostała czerwone tabletki, ta druga pochwali się zielonymi – dwa razy większymi. Gdy te pierwsze tabletki były gorzkie, to te należące do jej znajomej były gorzkie, piekące i powodowały wzdęcia. Pierwszej pani zlecono wykonanie „renesansu magnetycznego”, wiec druga dopowie, że miała „fotograf komputerowy”. Pierwsza z Pań umówiła się u profesora na wizytę prywatną, a druga zostawiła u docenta prawie pół swojej emerytury. Napędzanie się w taki sposób tworzy błędna koło, które powoduje, że pacjenci zupełnie zapominają, że chcą być zdrowi. Napędzanie powoduje, że chcą się najnormalniej na świecie ścigać i rywalizować, kto więcej i boleśniej przeszedł przez proces leczenia. W efekcie, środki farmakologiczne zatrzymają może postęp choroby u obu pań, jednak istnieje duże prawdopodobieństwo, że choroba wkrótce wróci, lub przejawi się w inny nieprzewidywalny sposób. Co zatem zrobić ?Użycie świadomości skierowanej na okres chorowania i samą chorobę, jest jedyną metodą wpływającą na jej przebieg i tym samym na skutek terapeutyczny. Niezależnie od stopnia zaawansowania choroby, jej rodzaj czy nasilenie objawów możemy zastosować wobec siebie ten sam seans terapeutyczny, który po pierwsze powinien ujawnić nam moment rozpoczęcia stanu chorobowego i przyczynę jego powstania, po drugie powinien zmienić nasz sposób postrzegania dysharmonii zdrowotnej. Sam seans nie jest nadzwyczajnie trudny. Osoby, które gdziekolwiek w swoim życiu otarły się o psychologię, z łatwością zauważą, że jest to rodzaj psychoterapii a ściślej psychoterapeutyczny nurt behawioralno-poznawczy, którego celem jest zmiana sposobu w jaki widzimy wydarzenie. W tym przypadku własną chorobę. I oto cała tajemnica. W procesach chorowania i zdrowienia niewątpliwie przyczyną cierpienia nie zawsze jest choroba sama w sobie. Ogromny wpływ na samopoczucie i przebieg terapii mają emocje związane z chorobą i chorowaniem. Analizując ten wniosek zauważyć możemy, że istnieją momenty, wywołujące silne zmiany. Jednym z nich może być wystąpienie silnych, niepokojących objawów w postaci sygnałów z ciała. Innym może być także moment postawienia diagnozy lekarskiej. Oba takie momenty wywołują myśli prowadzące do reakcji emocjonalnych organizmu. Rozpatrzmy taki przypadek: Gdy lekarz postawi nam diagnozę o ciężkiej chorobie – odczuwamy i niepokój i strach, lęk i bezradność. Te reakcje tworzone są przez myśli typu: „Dlaczego ja ?”, „Ile mi zostało ?”, „Czy wytrzymam leczenie ?”, „Dlaczego nie uniknąłem …. ?”, „Jak mogłem uniknąć … ?”Jeśli choroba ta to skutek zaniedbania organizmu – i w pełni możemy zdawać sobie sprawę, że sami swoim postępowaniem doprowadziliśmy własny organizm do takiego stanu, może to skutkować poczuciem winy. W ramach tych rozważań wspomnę także, że jedną z emocji w momencie stawiania diagnozy może być także wstyd – jeśli choroba należy do grupy chorób „wstydliwych”, lub jej objawy są zewnętrzne, mocno osadzone na ciele. O wpływie emocji na życie pisałem już wielokrotnie. Wpływają one nie tylko na stan zdrowotny organizmu, ale także na całokształt naszych życiowych wyborów. Wpływają więc na wszystko czego doświadczamy i nie trzeba się specjalnie wysilać by wyszukać sobie potwierdzenia tej tezy. Najprościej zacząć chyba wyszukując związku między poczuciem winy a chorobami nowotworowymi. Warto więc przy tej okazji wspomnieć, że i od emocji można się uwolnić. My w Arche-Lab, metody uświadamiania chorowania stosujemy od dawna. Według mojej opinii wszystkie środki wpływające na ludzkie zdrowie – niezależnie od tego czy są to środki farmakologiczne czy fitochemiczne, powinny być rozprowadzane jedynie w pakiecie z uświadomieniem pacjentowi jego choroby. Uczymy pacjentów akceptacji, uznania i rozumienia tego, co często od dawna wypierali. Zmieniamy ich punkt widzenia własnej choroby. Zmierzamy do tego, by pacjent był sam w stanie pracować z własną chorobą. To co robimy płynie prosto z naszego serca. Z serca Arche-Lab. Bo jego priorytetem jest Twoje zdrowie i komfort każdego dnia.
Choroby przez które przechodziłem nie należały do ciężkich ale nawet te, które mnie dosięgły otaczałem swoją świadomością. Zauważalnie przechodziłem je łagodniej i szybciej niż inni, którzy los swojego zdrowia pozostawili przypadkowym lekom zakupionym bez recepty. Tajemniczą właściwość każdego „ja”, zastosować można do wielu procesów nieustannie zachodzących w naszych ciałach i psychikach. Można zastosować ją do myśli, bólu, wspomnień … i o tym wszystkim chcę z Wami rozmawiać. Metodę otaczania choroby świadomością rozpowszechniłem wśród swoich znajomych i w rodzinie. W żadnym przypadku nie została zauważona jako coś co może zaszkodzić. Wiele razy pomogła. Nie żałuję więc czasu by uczyć dalej i przyjmować ciepłe słowa od zadowolonych pacjentów. Zdrowia przede wszystkim Wam życzę. Artykuł ten nie wyczerpuje tematu uświadomień w odniesieniu do ludzkiej egzystencji. Nie jestem zapewne też pierwszym człowiekiem, który zbieżność świadomości i chorowania zauważył. Nie wyszukiwałem w internecie i nie kopiowałem spostrzeżeń. Są moje, osobiste, własne. Temat udziału świadomości w poprawianiu komfortu życia w internecie jak sądzę się rozprzestrzenia. Tym samym nie jestem odkrywcą. Chcę natomiast by wiedza ta dostępna była także dla każdego klienta Arche-Lab, w trosce o jego zdrowie. Artykuł ten nie stanowi porady medycznej, nie nakłania do zaprzestania leczenia z medycznego punktu widzenia. Nie jest aktem przeciwko medycynie i lekarzom. Jedynie wyjaśnia jak wspomóc własny organizm wykorzystując niedostrzeżone jego możliwości.

Podobało się? Podziel się z innymi ....

Leave a Comment

Przewiń do góry